Wojna w Ukrainie wciąż trwa.

W sieci i telewizji pojawia się ogrom informacji. Jedne prawdziwe, inne nie do końca.

Bronimy myśliwych, wspieramy łowiectwo, walczymy z mową nienawiści w Internecie.
Chcesz pomóc? Wpłać i pomóż nam działać dalej!

5 zł lub więcej na:

Patronite.pl | Zrzutka.pl | Przelew lub dowiedz się więcej >>

Instytut Analiz Środowiskowych jest w stałym kontakcie z osobami, które wciąż znajdują się w strefie, gdzie toczy się walka. Z ich relacji wiemy, że rosyjscy żołnierze to w znacznej części bardzo młodzi ludzie, praktycznie dzieci w wieku 18-20 lat, którzy nie chcą już walczyć. Ich wojska lądowe odczuwają braki w żywności, paliwie i lekach. Tymczasem w napadniętym narodzie panuje niespotykana wcześniej jedność i wsparcie. Ukraińcy pomagają sobie ile mogą. Żadne miasto się nie poddaje. W miasteczku Kupiańsk (obwód Charkowski), prezydent miasta podpisał z Putinem pakt o oddaniu miasta Rosji. W ciągu półgodziny prawie wszyscy mieszkańcy pojawili się pod ratuszem, po czym wyrzucili prezydenta z miasta, które nadal pozostaje ukraińskie.

Sytuacja ludności cywilnej jest jednak bardzo zła. Ludzie ukrywają się i śpią w prowizorycznych schronach, ponieważ Rosjanie bombardują miasta niszcząc obiekty cywilne. Rakiety są wystrzeliwane w kierunku szpitali, szkół, żłobków, i wszędzie gdzie ludność stara się schować. Medycy sądowi nawet nie wyjeżdżają, bo ofiar jest za dużo. Ale to nie jest najgorsze. Podczas gdy większość ukraińskich mężczyzn jest w wojsku, Rosjanie wyłapują samotne kobiety, kiedy te wychodzą do sklepu czy apteki, gwałcą je i zabijają. Jak twierdzi nasza korespondentka – to nie jest pojedynczy wypadek, ale raczej tendencja.

Na terenie samej Ukrainy działa wiele grup wolontariuszy, którzy dostarczają jedzenie czy leki, ale też pomagają w dostaniu się do granicy. A tam sytuacja też jest straszna. Ci, którzy jadą na drugą stronę granicy samochodem mają względnie dobrą sytuację, ale kobiety, dzieci i osoby starsze, które zostały tam dowiezione stoją w długich kolejkach nawet przez trzy dni. Mają ze sobą zwykle tylko jedną czy dwie torby. W zimnie, bez prowiantu, byle tylko przejść na bezpieczną stronę granicy.

Możemy im pomóc, dostarczając niezbędne artykuły, ciepłą odzież, buty, latarki, lornetki, śpiwory, apteczki taktyczne, leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, racje żywnościowe. Trafi to bezpośrednio do rąk myśliwych z Ukrainy, którzy zajmą się dystrybucją do najbardziej potrzebujących. W najbliższą sobotę jedzie kolejny już transport w takiej formie. Każdy kto chce się włączyć do akcji, może dostarczyć asortyment do piątku do punku zbiórki w Woli Kiedrzyńskiej ul. Mykanowska 123.