Rzeź w kurniku

Wilki wciąż są na wokandzie, coraz częstsze ich ataki wykańczają psychicznie osoby mieszkające w pobliżu ich siedlisk. Zapominamy w tych dyskusjach o mniejszych drapieżnikach, które również nie mają litości nad zwierzętami gospodarskimi. Oto historia z kuną i kurami.

Bronimy myśliwych, wspieramy łowiectwo, walczymy z mową nienawiści w Internecie.
Chcesz pomóc? Wpłać i pomóż nam działać dalej!

5 zł lub więcej na:

Patronite.pl | Zrzutka.pl | Przelew lub dowiedz się więcej >>

Pan Bolesław posiada działkę rekreacyjną, na której amatorsko hodował swoje kury. Jako młody emeryt miał czas na doglądanie stadka i hodowlę w świetnych warunkach. Dobra karma, świeże powietrze, cudowna kurza wolność. Hodowla w pełni ekologiczna. Dzięki temu Pan Bolesław mógł się szczycić świetnej jakości jajkami i mięsem.

Niestety sielanka nie trwa wiecznie, bo drapieżniki nie uznają podziału na moje i Twoje. Wszystko co da się zjeść, jest zjadane. I tak to antagonista tej historii, kuna, zaczęła działać. I działania te okazały się nader skuteczne, co możecie zobaczyć na dołączonych zdjęciach. Kuna wyrżnęła cały drób w kurniku. Co do nogi. Przypomina Wam to działanie jej większych braci drapieżników? 

Narracja venatofobów o wilkach mówi, że te drapieżniki zabijają tylko tyle, ile mogą zjeść. I żadne dowody nie przemawiają im do rozumu. A to jest właśnie kolejny przykład, że drapieżcy mogą zabijać bardzo dużo ponad swoje potrzeby.Przykro patrzeć na kolejne ofiary kuny. Przykro słyszeć taką historię od zrozpaczonego hodowcy. Ekoterroryści raczej tego nie zrozumieją.

Pora najwyższa, żeby społeczeństwo przypomniało sobie, że drapieżniki to zabójcy. Wyrachowani, sprytni i przystosowujący się ekstremalnie szybko do zmian. Prawdopodobnie w najbliższym czasie zaczniemy obserwować ekspansję wilka do miast. Co będzie tego efektem? My wiemy. Społeczeństwo przekona się w bolesny sposób.

Fotografie z archiwum prywatnego Bolesława Słomkowskiego.