
Jednym z postulatów venatofobów jest wymuszenie odejścia od społecznego modelu łowiectwa na rzecz jego profesjonalizacji. Ma to być panaceum na trapiące nas – co tu ukrywać – bolączki, co jakiś czas wypływające na światło dzienne.
Jak wiele rzeczy które postulują nasi przeciwnicy, ta teoria brzmi nieźle, ale nie wytrzymuje zderzenia z praktyką.
Przykładem niech będzie tragedia, do której doszło na poligonie opodal Szczecina. Przypomnijmy: te okolice są wyłączone z normalnej gospodarki łowieckiej, a tym samym PZŁ i jego struktury nie mają nic wspólnego z przeprowadzanymi tam odstrzałami.
Wojsko zaangażowało zatem zawodowego strzelca (trudno w tym przypadku użyć terminu: myśliwego) z uprawnieniami do odstrzału zwierzyny łownej, aby wykonał redukcję dzików. Na takiej samej zasadzie, jak wynajmuje się hycla do wyłapania bezpańskich psów czy lisa który dostał się do szkolnej piwnicy. Wynajęty strzelec zaś postrzelił ze skutkiem śmiertelnym żołnierza, który akurat tam przebywał. To, że strzelający zajmował się tym zawodowo mając zarejestrowaną działalność gospodarczą, nic tu nie zmieniło. A nawet mogło pogorszyć sytuację: zaryzykował strzał do nierozpoznanego celu mając świadomość, że bez tego pieniędzy za dzika nie będzie…
Nasi przeciwnicy są dobrzy w formułowaniu teorii, bo nie mają żadnej styczności z praktyką. A ta wskazuje że jeśli z czegoś jest zysk, to zawsze znajdą się tacy którzy w pogoni za nim nie będą zważać na nic. Ten fragment dedykujemy zwłaszcza tym kolegom, którzy w ostatnich latach z „walki z ASF” zrobili sobie wątpliwy etycznie ale za to zyskowny biznesik.
Do porządków w Związku musi dojść, ale to powinna być nasza, oddolna działalność. Nie możemy pozwolić aby sposób ich wykonania został nam narzucony przez teoretyków dobrych w partyjnej agitacji, ale bez pojęcia o realiach gospodarowania zasobami zwierzyny w naszym kraju.
Jest nam bardzo przykro z powodu tej tragedii i tą drogą chcemy przekazać rodzinie zmarłego tragicznie żołnierza kondolencje i wyrazy naszego szczerego współczucia.