
Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie przyrody (druk nr 3460), proponuje wprowadzenie zakazu importu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej okazów wszystkich gatunków z załącznika I Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) oraz czterech gatunków z załącznika II (słonia afrykańskiego, lwa afrykańskiego, żyrafy i nosorożca południowego).
Słusznie twierdzi przedstawicielka wnioskodawców, posłanka Małgorzata Gosiewska (PiS), że nowelizacja nie uderza w ogół myśliwych, ale godzi jedynie w ich wąską, zamożną grupę szukającą rozrywki w wyjazdach na polowania do dalekich krajów. Dla większości krajowych myśliwych gatunki wymienione w projekcie są bowiem całkowicie poza zasięgiem finansowym.
Dlaczego więc musimy wspólnie i stanowczo zaprotestować przeciwko temu zakazowi?
Dlatego, że jest to test dla wspólnoty myśliwych. Projekt jednoznacznie realizuje – stosowaną przez venatofobów – strategię małych plasterków, w której kolejne, drobne, i dotykające tylko niektórych myśliwych zakazy, stopniowo demolują polskie łowiectwo.
Przeciwnicy polowań doskonale wiedzą, że nie wygrają ze 130 tysiącami myśliwych oraz ich rodzinami, dlatego nie atakują wszystkich naraz. Zamiast tego, ustami usłużnych posłów, starają się dzielić nas na mniejsze grupki, aby głos sprzeciwu zainteresowanych nie był aż tak słyszalny! W ten sposób kolejno atakuje się polujących na ptaki, polujących z psami, polujących na rykowisku czy polujących z dziećmi, a także wprowadza się tylko lokalnie zakazy, które docelowo mają objąć cały kraj.
Jako myśliwi tworzymy wspólnotę i nie może mieć znaczenia czy dzisiaj korzystamy z takiej czy innej formy polowania. Jako wspólnota musimy bronić interesu każdego z naszych członków, po to mieć pewność, że inni również staną w naszej obronie, gdy zostanie zaatakowany nasz styl życia. Dziś mamy tego właśnie test.
Wszystkim kolegom po strzelbie jako przestrogę dedykujemy wiersz:
Kiedy skrócili polowania na kaczki, nie protestowałem. W moim łowisku nie było zlotów.
Kiedy zabronili szkolić psów na dziki, nie protestowałem. Nie miałem psa.
Kiedy zabronili polować z dziećmi, nie protestowałem. Moje były już dorosłe.
Kiedy zabronili polować na ptaki, nie protestowałem. I tak rzadko na nie chodziłem.
Kiedy zabronili polować na rykowisku, nie protestowałem. W moim łowisku i tak nie ryczały.
Kiedy zabronili polować zbiorowo, nie protestowałem. Prawie nie jeździłem na zbiorówki.
Kiedy zabronili też polować indywidualnie, nikt nie protestował. Nikt już w tym kraju nie polował…