Turysta i niedzielny myśliwy – status w łowiectwie koniecznie potrzebny.

Miesiąc temu (link w komentarzu) odnosiliśmy się do pomysłu ministra Edwarda Siarki – propozycji administracyjnego włączenia myśliwych niezrzeszonych do kół łowieckich. Ministerialna linia rozumowania jest prosta: trzeba odstrzelić więcej dzików – potrzeba więcej myśliwych w kołach łowieckich. Naszym zdaniem jest to rozumowanie błędne. Nie w odgórnym wyznaczaniu przynależności osób posiadających uprawnienia łowieckie leży bowiem problem, tylko w małej liczbie polujących w ogóle i w nieadekwatnym wykorzystywaniu zasobów już istniejących. Polityczna kontrola nad Związkiem nie rozwiązała żadnych problemów. Dlaczego miałaby je rozwiązać polityczna kontrola nad kołami łowieckimi, w ich najważniejszym atrybucie suwerenności – decydowaniu o członkostwie? Swoje przywiązanie do pomysłu przymusowego wcielania do kół łowieckich minister Siarka powielił kilka dni temu w wywiadzie dla PAP: „”Obecnie w Polsce mamy ponad 20 tys. niezrzeszonych myśliwych. Będą oni mieli rok, by wstąpić do koła łowieckiego. Jeśli koła samodzielnie nie przyjmą myśliwych, to po roku Łowczy Okręgowy uchwałą zarządu przypisze każdego z myśliwych do kół, gdzie jest ich najmniej”. Przypomnijmy, że takie rozwiązanie już kiedyś funkcjonowało i że było powodem załamania dynamiki wzrostu ilości myśliwych w Polsce. Ponadto uważamy, że w całym systemie gospodarowania zwierzyną, to koła łowieckie funkcjonują najlepiej i wykonują realną pracę. Jednocześnie są samorządne i w najmniejszym stopniu upolitycznione – jeśli porównać je do organów związku – a co za tym idzie najbardziej bezbronne. Niestety plany ministerstwa środowiska ujawniają po raz kolejny typową, negatywną cechę władzy, która jest słaba wobec silnych a bezwzględna wobec najsłabszych. Wyzwaniem, jakie należy sobie postawić, nie jest walka z mityczną hermetyzacją kół, tylko rozhermetyzowanie całego ustroju łowieckiego. Dwa sposoby aby to uczynić przedstawiamy poniżej.

Bronimy myśliwych, wspieramy łowiectwo, walczymy z mową nienawiści w Internecie.
Chcesz pomóc? Wpłać i pomóż nam działać dalej!

5 zł lub więcej na:

Patronite.pl | Zrzutka.pl | Przelew lub dowiedz się więcej >>

Relokacja

Wydajność prowadzenia jakiejkolwiek działalności zależy w dużej mierze od optymalnego wykorzystywania posiadanych zasobów. W gospodarce łowieckiej funkcjonuje natomiast wciąż model feudalny – przywiązanie myśliwego do koła łowieckiego, niczym chłopa do ziemi w czasach minionych. Nie jest tajemnicą, że istnieją zarówna koła łowieckie w których plany łowieckie są wykonywane w połowie sezonu, jak i takie gdzie myśliwych przymusza się do polowania, a planów i tak nie wykonuje. Stąd nasza propozycja: stwórzmy system zachęcający (premiujący) koła sprzedające polowania myśliwym spoza danego koła łowieckiego. Np. uwzględniając udział myśliwych „zewnętrznych” przy ocenie prawidłowości wykonania planów; pomimo nieodstrzelenia przewidzianej ilości zwierzyny. Oczywiście jesteśmy świadomi istnienia komercyjnych polowań w Ośrodkach Hodowli Zwierzyny i faktu, że koła łowieckie przyjmują gości na polowaniach. Nie o taki system jednak nam chodzi. Miałby to być system umożliwiający zarówno myśliwską turystykę w nieznane i bez znajomości, jak i polowanie „przy okazji”. Przykładowo kilkudniowego wyjazdu w podróż służbową, kiedy to wolne wieczory można by spędzić na polowaniu, którego organizacja polegałaby na wybraniu oferty najbliższego koła łowieckiego i kliknięcia „kup teraz”.

Wsparcie

Elitarność łowiectwa nie łączy się z jego powszechną akceptacją. Bez względu czy nam się to podoba, czy nie – to w krajach o największym nasyceniu społeczeństwa myśliwymi łowiectwo cieszy się największą sympatią a myśliwi szacunkiem. Tyle, że większość tych myśliwych to nie są osoby pilnujące zasiewów, budujące ambony czy szacujące szkody łowieckie. Ich związek z łowiectwem to kilka polowań rocznie, a zdobycie uprawnienia do ich wykonywania nie polegało na odbyciu rocznego stażu, dwutygodniowym kursie i trzech egzaminach. Bycie takim „niedzielnym myśliwym” nie ma w Polsce żadnego miejsca w systemie, ani akceptacji wśród myśliwych. Polski etos łowiecki to „pełnoetatowy” myśliwy w kole łowieckim (być może niedługo przydzielonym „z urzędu”), z obowiązkami i nakładami własnych środków finansowych. Skala przygotowań i nakładów zanim wyjdzie się na pierwsze samodzielne polowanie wyklucza możliwość niezobowiązującego sprawdzenia „jak to jest być myśliwym”. Nie każdy chce jednak kupować kota w worku. Dlatego postulujemy wprowadzenie statusu niedzielnego myśliwego – osoby, która może sprawdzić czy łowiectwo to jest to, w co warto się angażować lub uzyska możliwość aby upolować sobie, np. w celach kulinarnych, jedną sarnę kozę w roku. Symboliczna opłata za licencję, kilkugodzinne przeszkolenie strzeleckie i z zasad bezpieczeństwa, to warunki wystarczające aby po znalezieniu sobie opiekuna (pełnoprawnego myśliwego) móc w jego towarzystwie i z jego broni dokonać odstrzału wskazanego przez niego osobnika zwierzyny łownej. Wietrzącym zagrożenia przypominamy, że w wielu krajach na takich zasadach mogą polować nawet dzieci i żadna katastrofa z tego powodu się nie dzieje.

Działamy dzięki Tobie!

Wsparcie finansowe dla naszej fundacji jest kluczowe, abyśmy mogli kontynuować naszą misję ochrony środowiska, wsparcia myśliwych oraz prowadzenia badań i programów edukacyjnych.

Jesteśmy w pełni niezależni, utrzymujemy się dzięki Waszym dobrowwolnym wpłatom. Twoja hojność ma ogromny wpływ na nasze działania, dlatego zachęcamy Cię do przekazania darowizny poprzez różne dostępne metody.

Chcesz pomóc? Wpłać i pomóż nam działać dalej!

5 zł lub więcej na:

Patronite.pl | Zrzutka.pl | Przelew lub dowiedz się więcej >>