Piotr Cezary Lisiecki – lider listy Konfederacji na Warmii i Mazurach (okręg 35), sędzia strzelecki, instruktor sportowy i strzelań bojowych. Zawodowo związany z hodowlą drobiu, prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Instytut Analiz Środowiskowych: Co Pana łączy z łowiectwem?
Piotr Lisiecki: Jestem instruktorem strzelań bojowych i sędzią sportu strzeleckiego, prezesem klubu strzeleckiego Kormoran Olsztyn, w-ce prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Strzelectwa Sportowego. To oznacza, że z łowiectwem łączy mnie przede wszystkim broń palna. Oprócz tego jestem przedsiębiorcą z branży rolnej i hodowli drobiu.
IAŚ: Broń i rolnictwo to dobre tematy do dyskusji, jak najbardziej mają wspólne elementy z łowiectwem. Zacznijmy od broni. W kampanii wyborczej postulaty związane z łowiectwem i bronią praktycznie nie istnieją. Dlaczego?
PL: Sportem strzeleckim i łowiectwem interesuje się i zajmuje relatywnie niewiele osób. Wiem, że PiS przeprowadzał badania na ten temat i wyszło im, że zainteresowani bronią to nieznaczny target wyborczy; około 200-300 tysięcy osób. Dla partii rządzącej i największej partii opozycyjnej – a to one narzucają ton kampanii – są to grupy zbyt mniejszościowe. Obawiają się też ryzyka wizerunkowego, że druga strona obarczy ich ewentualną odpowiedzialnością w razie jakiegoś wypadku. Na przykład spektakularnego rozszerzonego samobójstwa, jak to miało miejsce niedawno w Poznaniu. Środowisko Konfederacji także dostrzega, że zainteresowanie bronią, strzelectwem i łowiectwem jest wśród Polaków nieduże, więc czynienie z tego głównego motywu kampanii wyborczej byłoby przeciwskuteczne i nieuzasadnione.
IAŚ: Czy nie uważa Pan, że partie polityczne powinny jednak ważne tematy podnosić w postulatach programowych i komunikacji z wyborcami, a nie działać głównie na zasadzie rozpoznawania nastrojów wyborców i zawężać przekaz do tego obszaru?
PL: Żyjemy w demokracji i rolą partii opozycyjnej jest odpowiadanie na oczekiwanie wyborców, co jest niezbędne do uzyskania możliwości sprawowania władzy w przyszłości. Natomiast zgadzam się, że partia rządząca powinna i ma ku temu też możliwości, aby w okresie sprawowania władzy poruszać ważne tematy, które są przedmiotem ich polityki i leżą w gestii ich decyzji. Prawo i Sprawiedliwość jako partia deklaratywnie konserwatywna i prawicowa powinna wprowadzić do debaty publicznej zagadnienia z zakresu prawa do posiadania broni czy obrony koniecznej, tak jak ma to miejsce w innych krajach. Skoro tego nie robi, to według mnie nie jest partią konserwatywną i prawicową.
IAŚ: Czy ma Pan na myśli tylko debatę, czy jakieś konkretne inicjatywy legislacyjne i zmianę prawa?
PL: Ja i nasze środowisko uważamy, że można bez wywoływania zamieszania i zbędnych kontrowersji zmienić organ decyzyjny w zakresie wydawania pozwoleń na broń; z policji na wojewodów lub nawet starostów. Policja jest niechętna zwiększaniu liczby posiadaczy broni ponieważ uznaje takie zjawisko jako sprzeczne ze swoim resortowym interesem. Nie powinni być zatem decydentem, skoro nie są obiektywni. Tak samo jak policja nie wydaje praw jazdy, pomimo że jest organem kontrolującym przestrzeganie przepisów ruchu drogowego. Niestety nawet ta prosta i niekontrowersyjna zmiana nie znajduje uznania wśród posłów PiS, a zabiegaliśmy o taką niewielką korektę obecnego stanu prawnego. Kiedyś paszporty wydawała Milicja Obywatelska, teraz robią to organy cywilne. W takim samym kierunku powinna pójść zmiana wydawania pozwoleń na broń.
IAŚ: Jednym z często pojawiających się postulatów jest odejście od różnicowania celów posiadania broni w decyzjach administracyjnych o wydaniu pozwolenia. Co Pan o tym sądzi?
PL: Jestem zwolennikiem tego rozwiązania, nawet dyrektywa Unii Europejskiej od nas to wymaga. Jest to kuriozum, że myśliwy posiadający karabin w kalibrze 338 Lapua Magnum, aby uzyskać możliwość posiadania broni bocznego zapłonu w kalibrze 22LR musi robić pozwolenie na broń do innego celu. Zniesienie podziału byłoby korzystne także z punktu widzenia ujednolicenia siły politycznej posiadaczy broni. Jako podzieleni i działający osobno posiadacze pozwoleń do celów sportowych, łowieckich, kolekcjonerskich jesteśmy za słabi aby wymóc pożądane zmiany prawne, czy przeciwstawić się zmianom ograniczającym nasze prawa. Cieszę się też, że są podejmowane oddolne inicjatywy w tym zakresie, w naszym województwie już drogie kolo łowieckie ubiega się o utworzenie klubu sportowego.
IAŚ: Powołał się Pan na pozytywny przykład dyrektywy Unii Europejskiej, tym czasem…
PL: To nie był przykład pozytywny. Powiedziałem NAWET Unia Europejska. To znaczy, że prawo polskie w zakresie broni jest gorsze NAWET od prawa unijnego. A bądźmy szczerzy, to nie jest instytucja przyjazna interesom posiadaczy broni.
IAŚ: Rozumiem. Zmierzałem do tego, że inne unijne prawo od niedawna zakazuje używania ołowianej amunicji śrutowej do polowań w terenach wodno-błotnych.
PL: Jest to przykład jednego z unijnych przepisów, o którym nie można myśleć inaczej niż jako o ponurym żarcie. Do tej samej grupy zaliczyłbym przepis o emisji spalin z ciągników rolniczych. Być może normy spalin mają jakieś uzasadnienie w terenach miejskich o dużym ruchu ulicznym, ale na pewno nie na wsi. Pomimo tego, maszyny rolnicze są unormowane osobną dyrektywą. Niestety każdy kolejny rząd zgadza się bezrefleksyjnie na wszystko co zarządzi Unia Europejska.
IAŚ: To może powinniśmy z Unii wyjść?
PL: Ruch Narodowy, czyli partia składowa Konfederacji, w 2014 roku powołał zespół, który prowadzi analizę zysków i strat, które niesie za sobą członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Co raz bardziej nabieramy przekonania, że straty przewyższają korzyści. Z drugiej strony Polacy są społeczeństwem najbardziej entuzjastycznie nastawionym wobec UE i trudno działać wbrew woli wyborców.
IAŚ: Tematem emisji spalin ciągników zapoczątkował Pan temat rolnictwa. Czy w związku z rosnącą popularnością ideologii wegańskiej widzi Pan wspólne wyzwania dla hodowli zwierząt gospodarskich i dla łowiectwa.
PL: Mięso stanowi ważny element diety człowieka, ideologiczne podejście do żywienia stanowi przede wszystkim zagrożenie dla naszego zdrowia. Polska branża hodowlana do tej pory wychodziła z założenia, że jej zadaniem jest produkowanie dużej ilości dobrego jakościowo i przystępnego cenowo jedzenia. Sądzę, że podobnie myśliwi sądzili, że ich zadaniem jest dbałość o dobrostan populacji zwierząt dzikożyjących. Niestety łzawe ideologie, jak bambinizm, sprawiły że bogaty, głównie zachodni konsument, przedkłada obecnie postulaty ideologiczne nad zdrowie, ekonomie, czynną ochronę zasobów naturalnych. Obawiam się niestety, że ten stan potrwa do momentu aż w imię tych ideologii zniszczeniu ulegną branża hodowlana czy łowiectwo i konsumenci stracą dostęp do taniej żywności i stabilnego środowiska przyrodniczego. Pamiętam kartki na mięso i wiem, że w sytuacji braku dostępu do żywności zagadnienia etycznych relacji ludzko-zwierzęcych schodzą na plan dalszy. Uważam, że rolnicy, hodowcy i myśliwi powinni zewrzeć szeregi, w nowoczesny sposób promować zdrowe podejście do zwierząt i informować, że zarówno hodowca jak i myśliwy dbają o dobrostan zwierząt, bo leży to przecież w ich interesie.
IAŚ: Jako myśliwi uważamy, że jesteśmy obecnie najbardziej hejtowaną grupą użytkowników odnawialnych zasobów przyrody. Czy sądzi Pan, że po rozprawie z nami przyjdzie kolej na bardziej radykalne działania wobec rolników i hodowców?
PL: Wcale nie jestem pewien, że myśliwi są na pierwszej linii ognia. Jako przedstawiciel branży drobiarskiej mam do czynienia z codziennymi atakami organizacji wyspecjalizowanych do walki z nami. Mam tu na myśli Otwarte Klatki, Stop fermom przemysłowym, Fundację Viva. Są to organizacje o milionowych budżetach, finansowane głównie z zagranicy, zatrudniające prawników i marketingowców tylko w celu zwalczania naszej produkcji. Dlatego wszystkie środowiska o tradycyjnym i konserwatywnym podejściu do gospodarowania zasobami przyrody powinny współdziałać i widzieć w pokrewnej branży zapowiedź tego, co czeka ich w przyszłości. Nie ważne kto jest teraz na pierwszej linii walki. Pomyślmy o branży hodowców zwierząt futerkowych. W ich przypadku atakowani są już nie tylko hodowcy ale też konsumenci; użytkownicy futer muszą się przecież liczyć z agresją i atakiem nawet na ulicy. To już nie tylko mowa nienawiści, ale przestępstwa przy użyciu przemocy. A przecież trudno o bardziej ekologiczną odzież niż ta z naturalnych skór i futer.
IAŚ: Pozostając w temacie mowy nienawiści. Nasza Fundacja jako uczestnik postępowań prokuratorskich i sądowych dostrzega tu problem systemowy. Często ewidentne przestępstwa polegające na kierowaniu gróźb karalnych, nawoływania do niszczenia mienia, czy przerywania polowań kończą się na etapie prokuratorskim. W najlepszym razie na odstąpieniu od wymierzenia kary przez sąd lub niskiej grzywnie. Zrobiliśmy nawet takie zestawienie dwóch prawdziwych postępowań: osobnik, który blokował polowanie i szarpał myśliwemu sztucer chodzi na wolności i dalej uprawia swój proceder, a pani Marika, która szarpała tęczową torbę, trafiła do więzienia. Chyba coś tu stoi na głowie?
PL: Prawo wydaje się dostosowane do zjawisk typu mowa nienawiści, czy groźby karalne kierowane przez internet, wypaczone jest jego stosowanie. W sprawie Mariki sąd orzekł w zakresie żądań prokuratury, co pominął interweniujący Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, skupiając się na samym wyroku sądu. Wyborcy Prawa i Sprawiedliwości powinni o tym pamiętać i ocenić czy deklaracje polityków są zgodne z postępowaniem podległych im instytucji. Jeśli chodzi o wyroki sądowe, to elementem presji społecznej powinno być podawanie i nagłaśnianie nazwisk sędziów wydających najbardziej niesprawiedliwe i motywowane ideologicznie rozstrzygnięcia.
IAŚ: Zidentyfikował Pan wspólne obszary dla łowiectwa i rolnictwa. A co z interesami sprzecznymi, jak wypłata odszkodowań za szkody wyrządzane przez zwierzynę łowną?
PL: Sądzę, że znacząco powinna wzrosnąć rola państwa w finansowaniu szkód łowieckich. W końcu myśliwi zarządzają i dbają o zwierzynę będącą własnością skarbu państwa i nie powinni wszystkiego pokrywać z budżetu kół łowieckich i portfeli myśliwych. Z drugiej strony musimy zadbać o zachowanie odpowiedniego balansu pomiędzy polityką rządu a zachowaniem niezależności i samorządności myśliwych. Ostatnie ingerencje np. w ustrój łowiecki czy same koła łowieckie były za daleko idące. Choć nie jestem np. przeciwnikiem dekomunizacji, to nie jestem pewien czy powinna ona sięgać tak głęboko, jak ograniczenia w wyborze władz kół łowieckich. Taka ingerencja to niebezpieczny precedens. System wypłat odszkodowań musi uwzględniać interes rolników, nie zagrażać prowadzeniu gospodarki łowieckiej i populacjom zwierzyny w polskich lasach.
IAŚ: Jakimi ze spraw, które dziś omówiliśmy chciałby się Pan szczególnie zająć po ewentualnym sukcesie wyborczym?
PL: Wspólnie ze środowiskiem Magazynu „Strzał” przygotowaliśmy projekt nowej ustawy o broni i amunicji. Uważam, że po wyborach Konfederacja będzie miała dość „szabel” aby ten projekt forsować i doprowadzić do jego uchwalenia w zamian za inne ustawy, na których będzie zależało rządzącym, bez względu kto nimi będzie. Drugi obszar to zwiększenie kontroli nad tak zwanymi organizacjami pro-zwierzęcymi. Zarówno PiSowi jak i Platformie nie przeszkadza, że są one finansowane z zagranicy i realizują niepolskie interesy. W innych zakresach działalności NGOsów, jak obronność i edukacja, są zastrzeżenia co do finansowania z zagranicy. Tak samo powinno być w przypadku działalności organizacji, których działanie jest sprzeczne z interesem polskiej gospodarki, korzystaniem z zasobów, czy suwerennością w zakresie polityk środowiskowych i przyrodniczych.
IAŚ: Dziękuję za rozmowę.
PL: Dziękuję.
Rozmawiał i notował
Paweł Sojka
