Kości zostały rzucone.

Dzień, jak co dzień. Szybki prysznic, śniadanie, kawa i prasówka na dzień dobry. W odmętach sensacyjnych doniesień o rosnącej emisji dwutlenku węgla w peruwiańskich hodowlach świnek morskich (po reformie Kawia domowa) tudzież kolejnej oszałamiająco zjawiskowej sukni wieczorowej Maryli R. na którą zużyto całe 0,3 m wege-sukna jutowego z fabryki w Malawi, docieram do sensacyjnych ustaleń Gazety Krakowskiej. Podczas spaceru entuzjastka przyrody dokonuje sensacyjnego znaleziska: kości zwierząt zalegających na dnie rzeki. W tym momencie rzucam wzory do wyliczania składki zdrowotnej wg nowego (polskiego) ładu, odłączam pompę insulinową i z zapartym tchem chłonę szokujące wiadomości. Ku mojemu przerażeniu dowiaduję się, iż kości te są prawdopodobnie pozostałością po zakładach mięsnych, działalności myśliwych, tudzież znalazły się tam z innych niewiadomych przyczyn.

Tak, to pewnie myśliwi, oni zawsze wrzucają swoje ofiary do rzeki, chwile po tym gdy wysmarują się farbą, znaczy krwią! Swoje oburzenie wyraził napotkany na miejscu Pan Ireneusz D., który jest znany z tego, iż jest zawsze we właściwym miejscu. Jego słowa na długo pozostaną w mojej pamięci -„Okropnie się na to patrzy”- oświadczył. Rozumiem Go jak nikt inny! Człowiek kontempluje naturę, a tu trafia na kości… Kości nie są naturalne. Zupełnie jak u mnie, przeprowadziłem się na wieś słuchać świerszczy a przez pół roku słucham warkotu diesla z ciągnika. Rolnicy nie są wiejscy, ciągniki też nie. Dlaczego rząd nic z tym nie robi? Do akcji na szczęście wkraczają przyrodnicy i eksperci. Oznajmiają, iż zwierząt mogą być tysiące lub nawet setki, ale nie wiemy, jakich i ile, bo są to stare kości, ale po badaniach wam powiemy czy to sarny, daniele, czy mleczne czarno-białe (polskie holsztyńsko-fryzyjskie) . W tym momencie wyczuwam dziwne mrowienie w prawej kieszeni mojej marynarki, w której zazwyczaj noszę portfel. Zapominam jednak o tym, przypominając sobie, że w sprawę mogą być zamieszani myśliwi. Tak, to pewnie te krowy pomylone z dzikiem lub balonem meteo.

Martwię się: kto zapłaci dziesiątki jak nie setki tysięcy złotych za sekcje i badania? Powinni podać numer konta lub adres do zrzutki. Z przerażeniem patrzę w przyszłość i wiem, że jutrzejsza prasówka będzie równie emocjonująca. Wszak walka o naturę zaostrza się w miarę wzrostu świadomości ekologistycznej.

Foto: gazetakrakowska.pl