Czy TVN i Gazeta Wyborcza rządzą polityką wizerunkową PZŁ?

Redaktor Jurszo rozwiązuje nieistniejący problem.

Bronimy myśliwych, wspieramy łowiectwo, walczymy z mową nienawiści w Internecie.
Chcesz pomóc? Wpłać i pomóż nam działać dalej!

5 zł lub więcej na:

Patronite.pl | Zrzutka.pl | Przelew lub dowiedz się więcej >>

Ataki na myśliwych to stały element medialnego krajobrazu. Ostatnio, o czym pisaliśmy w jednym z poprzednich wpisów, na niejeden redakcyjny tapet został wzięty temat krakowskiego konkursu fotograficznego. Manipulacje telewizji TVN polegały na sugerowaniu istnienia zjawiska polegającego na masowym zabijaniu wilczych szczeniąt z broni myśliwskiej – czyli domyślnie przez myśliwych. W tony moralnego oburzenia postanowił natomiast uderzyć na łamach Gazety Wyborczej redaktor Robert Jurszo, grzmiąc w tytule „Tylko myśliwy może promować przyrodę zabitym wilkiem”. Aby czytelnik zrozumiał propagandowy przekaz redaktor dodał, że jest to niestosowne, bulwersujące, budzi niesmak a na koniec postraszył „łowieckim think-tankiem”, czyli Instytutem Analiz Środowiskowych. Cały tekst redaktora Jurszo opiera się na fałszywej przesłance, jakoby myśliwi uważali, że najlepszą promocją przyrody jest ukazywanie martwych zwierząt, co ma u czytelnika wytworzyć fałszywy obraz myśliwych-degeneratów. Istota manipulacji polega na tym, że Robert Jurszo stworzył nieistniejący problem, znalazł wyimaginowanych winowajców, po czym problem rozwiązał poprzez ich („winowajców”) ukamienowanie. Dlaczego problem „promocji przyrody zabitym wilkiem” nie istnieje? Ponieważ promocja przyrody nie była (jedynym) celem konkursu. Jego regulamin zakłada:

(…)

Konkurs organizowany jest w następujących kategoriach tematycznych:

I. sceny z życia pól i lasów.

II. sceny myśliwskie.

(…)

Prawidłowo sformułowany problem, który dzielnie rozwiązuje redaktor Jurszo brzmi zatem: „Myśliwi promują konkurs fotograficzny na temat scen myśliwskich pod patronatem Wojciecha Plewińskiego przy pomocy zdjęcia Wojciecha Plewińskiego ze sceną myśliwską”. Zaiste problematyczna sytuacja… W ramach poszukiwania prawdziwych intencji red. Jurszo wspomnijmy, że swobodnie możemy go utożsamić ze środowiskiem, które z zapałem godnym lepszej sprawy rozwiązuje problem pod zgranym już tytułem „Farba znaczy krew”. Czyli ubolewa nad zagadnieniem języka myśliwskiego, który nie nazywa zabijania zabijaniem, co ma rzekomo dowodzić kamuflowania przez myśliwych prawdziwego wymiaru ich aktywności. Reasumując: jak myśliwi pokazują jeden z elementów polowania – uśmierconą zwierzynę to źle, gdy tego nie robią to też niedobrze. Dajcie mi myśliwego, a paragraf się znajdzie – to prawdziwa dewiza przyświecająca tej publicystyce!

W świetle przywołanej powyżej analizy martwi nas fakt zaprzestania przez ZO PZŁ w Krakowie używania zdjęcia promującego konkurs. Ze zdjęcia zrezygnowano po materiale w serwisie informacyjnym TVN, artykuł w Gazecie Wyborczej powstał natomiast już po wycofaniu zdjęcia z ubitym wilkiem. Jeśli specjaliści od media-relations z PZŁ liczyli, że w ten sposób zdobędą uznanie w redakcjach, to się grubo pomylili. Wskazuje to na konieczność profesjonalizacji działań w zakresie polityki wizerunkowej prowadzonej przez PZŁ. Jest to bowiem jedna z niewielu pozycji budżetu Związku, co do której myśliwi nie mają oporów w kwestii finansowania jej ze swoich składek.