Bzdury, nonsensy i paranoje – IAŚ prostuje wywiad na antenie TOK FM.

W dniu 3 listopada, a więc w dzień św. Huberta – patrona myśliwych, w porannej audycji na antenie radia TOK FM redaktor Piotr Maślak wspólnie z ulubienicą mainstreamowych mediów i antyłowieckich aktywistów – Karoliną Kuszlewicz, starali się zdyskredytować prawo myśliwych do walki o podstawowe prawa obywatelskie. Przykro było słyszeć jak w XXI wieku, stacja radiowa kreująca się na medium tolerancyjne i otwarte, powielała ewidentne bzdury i obraża określoną grupę społeczną.

Ponieważ w trakcie wywiadu przywołano – Fundację Instytut Analiz Środowiskowych, nazywając nas „think tankiem Polskiego Związku Łowieckiego”, po raz kolejny powtarzamy – Instytut Analiz Środowiskowych jest organizacją niezależną względem PZŁ i nie działa na jego zlecenie, w żaden sposób mu nie podlega ani nie otrzymuje żadnego wsparcia. Nie bardzo rozumiemy czemu kolejne osoby z uporem godnym lepszej sprawy powtarzają to kłamstwo i zaklinają rzeczywistość, choć samo określenie nas „think tankiem” traktujemy jako czytelny dowód uznania dla naszej działalności. Zwłaszcza, że określenie „myśliwy” pochodzi od słowa „myśleć”, co naszym przeciwnikom przychodzi niejednokrotnie z trudnością.

Najbardziej zaskoczyło nas, że Karolina Kuszlewicz, komentując skargę wniesioną przez nas do Trybunału Konstytucyjnego, nie tylko nie wahała się dyskredytować osobę, której sprawa dotyczy, ale jednocześnie – w imię swojej antyłowieckiej frustracji, gotowa była opowiedzieć się za pozbawieniem posiadaczy pozwoleń na broń jednego z podstawowych praw człowieka, jakim jest możliwość rozpoznania sprawy przez niezawisły sąd. Doprawdy, nie tego spodziewaliśmy się po osobie wykonującej zawód adwokata, której zadaniem ma być niesienie pomocy prawnej i czuwanie nad poszanowaniem przez organy państwa praw i wolności obywateli.

Nasze negatywne wrażenie pogłębia fakt, że rozmówczyni red. Maślaka za kluczowy argument w sprawie przyjęła zeznania skonfliktowanego sąsiada, a zarazem byłego pracownika, który został prawomocnie skazany za bezpodstawne wezwanie policji na interwencje, co dało początek postępowaniu, którego finałem stało się cofnięcie pozwolenia. Aby zdementować kłamstwa i uciąć argumentację bazującą na wybiórczym ujawnianiu akt sprawy przez przeciwników łowiectwa – prezentujemy fragment dotyczący kwestii rzekomych uzależnień zainteresowanego.

Ciekawe było przywołanie w tym kontekście informacji, że 40% myśliwych miałoby w wyniku badań skończyć z polowaniem. Oczywiście p. Kuszlewicz i red. Maślak nie byliby sobą, gdyby nie doszli do wniosku, że stan zdrowia prawie połowy myśliwych nie pozwala na bezpieczne posługiwania się bronią, a Fundacja chce im pomóc mimo to zachować broń. Tymczasem gdyby p. Kuszlewicz poświeciła na zapoznanie się ze skargą konstytucyjną tyle czasu, ile deklarowała, to powinna wiedzieć, że skarga nie dotyczy obligatoryjności badań, lecz braku uregulowania zasad ich przeprowadzania, a zwłaszcza kryteriów oceny, co powoduje, że orzeczenia zapadają w sposób uznaniowy, a posiadacze pozwoleń na broń pozbawieni są możliwości dochodzenia swoich racji na drodze sądowej. W takim kontekście należy więc odczytywać słowa przedstawiciela Instytutu, który wskazał, że w obecnych warunkach wielu myśliwych zagrożonych jest utratą pozwolenia na broń nie dlatego, że ich stan zdrowia nie pozwala na sprawne i bezpieczne posługiwanie się bronią palną, ale z tego powodu, że orzecznicy samowolnie decydują jaki stan zdrowia ma pozwalać na dysponowanie bronią, a jaki nie. W efekcie badania tej samej osoby wykonane przez różnych orzeczników skutkowują zupełnie odmiennymi rozstrzygnięciami, a tym samym niedopuszczalnym brakiem pewności prawa. We wspomnianych 40 procentach należy uwzględnić także myśliwych, którzy nie podejdą do badań wcale, np. z powodu ich dużego kosztu lub poczucia własnej godności nakazującej nie poddawać się prawu powstałemu z inspiracji środowisk wrogich łowiectwu.

Słuchając wspomnianego wywiadu tracimy nadzieję, że osoby związane z ruchami antyłowieckimi wyjrzą poza horyzont swoich ideologicznych klapek i zaczną ogarniać otaczającą ich rzeczywistość rozumem, a nie tylko emocjami. Panu redaktorowi i jego rozmówczyni trzeba przy tym przypomnieć, że tolerancyjnym nie jest się wtedy, gdy toleruje się tylko poglądy zgodne z własnymi. A nie przystoi, żeby przedstawiciel postępowych mediów publicznie szerzył nietolerancje i podsycał negatywne emocje. Tak samo nie godzi się, żeby czynił to adwokat, przedstawiciel zawodu zaufania publicznego.

Fragmenty audycji załączamy w komentarzu.

Postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym można wesprzeć:

https://zrzutka.pl/y4nyma