02.02.2021 – Matki Boskiej Gromnicznej, patronki chroniącej przed gromem i wilkami

W ostatnim czasie portal podkarpacie24.pl opisuje relację mieszkanki Lisznej, która prosi o interwencję w związku z atakiem wilka na swojego psa. Finał niestety był dla psa tragiczny. Jak stwierdziła kobieta, to 9 pies który „zniknął” w wyniku ataku wilków. Jak bywa w takich przypadka temat zawsze rozgrzewa media społecznościowe. Spierają się eksperci z środowisk „ekologicznych”, że to duży drapieżnik który nie zaatakuje człowieka, że takie ataki są sporadyczne i że zdarzają się tylko jesienią lub zimą, że wilki regulują populację zwierzyny i człowiek jest zbędny a wręcz zaburza całość ekosystemu. Jak zazwyczaj bywa temat jest bardziej złożony. Przerzucanie się argumentami o potrzebie dalszej ochrony wilka i ilości jego populacji w środowisku doprowadziło do „mody na wilki”. Powstały liczne stowarzyszenia i fundacje których celem jest ochrona tego drapieżnika. Leśnicy i myśliwi w ostatnich latach zauważyli te zwierzęta w terenach gdzie jeszcze kilka lat temu nie występowały, można domniemywać,że ich populacja znacząco wzrosła w stosunku do lat ubiegłych. Obecnie szacowana jest na 2500 szt. Jeżeli mówimy o wilkach nie możemy zapomnieć o wpływie tego drapieżnika na cały ekosystem, jeżeli mamy dużą liczebność drapieżników w danym terenie nie pozostaje to bez echa. Bieszczady to teren w którym wilki występują najliczniej. Dlatego dochodzi tam najczęściej do spotkań z ludźmi. Niestety „moda na wilki” w Bieszczadach ściąga ludzi z wielkich miast którzy w imię obejrzenia tego drapieżnika na żywo lub pstryknięcia kilku fotek poświęcają swój czas i pieniądze. W specjalnie przygotowanych czatowniach obserwują żerujące wilki. Niestety odgłosy i zapach człowieka który zawsze odstraszał te drapieżniki teraz nierozłącznie kojarzy się z pożywieniem. Czy tak nęcony wilk zaatakował psa mieszkanki Lisznej? Może na tym terenie jest zbyt duże zagęszczenie tego drapieżnika? Niektórzy ekoaktywiści, którzy zarabiają na fotografii i filmach o zwierzętach z tak zwanej „pierwszej ręki„ pokazują swoim fanom z wielkomiejskich blokowisk jaka może wyglądać natura bez ingerencji człowieka. Jednak piękne ujęcia nie pozostają bez konsekwencji… każda sesja zdjęciowa przyzwyczaja dziko żyjące zwierzęta do obecności ludzi. Obecność zapachu ludzi i pożywienia staje się nieodzownym elementem każdej sesji w środowisku zwierząt. Chcący chronić wilki stają się ich największym zagrożeniem. W ostatnich dniach fundacja VIVA na swoich forach promując książkę Marcina Kostrzyńskiego nakreśla w jaki sposób powstają materiały np. „czym posmarować kamerę, aby zrobić idealne ujęcie lisiej rodziny” lub „do jakiej zabawy małym wilczkom był potrzebny kabel USB?” Chęć zaimponowania i pozyskania nowej widowni która opłaca te „naturalne” sesje nie pozostaje bez echa. Niestety osoby chcące chronić przyrodę zaczynają ingerować w jej naturalny porządek który dzielił świat na część zwierząt i ludzi. Naturalna bariera zaczyna się zacierać, a incydenty z udziałem ludzi i zwierząt są już codziennością.